Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/405

Ta strona została przepisana.

— Tem lepiej, tem pewniej!.. Orgazie przedziwny, wtajemniczony i świętobliwy!.. Chwało ty moja i moje marzenie!.. Mówiłem, że Świnia to powodzenie... Mamy „Wesele“. Najistotniejsze. Podwójne, huczne. Gotowe misterjum... Odżyje religja... Kupię maciorę za każdą cenę, byłem ją poznał. Tę samą, tę samą. Nie chcę żadnej innej. Wypchaną jak mumja umieszczę w zbiorach, pobudzających do szczęsnych rozmyślań. Mój fetysz, talizman, dobrodziejka moja!..
Havemeyera buty zlizuje, za nogawki targa. I sam do siebie niezrozumiale bez ustanku dźwięda[1].
Zaś obok fryzjera, tuż przy wystawie opasek na wąsy i odmian szamponu do mycia głowy, sprawny najemnik w białej płótniance i w zielonym kasku ogromny afisz czerwono­‑-żółty do muru przylepia:

Ku upamiętnieniu
I.
Międzynarodowego Kongresu religijnego
w
Dancingu Przedśmiertnym
Wielka Pantomima:
WESELE HRABIEGO ORGAZA.
  1. Mantyczyć.