kurzeni. Dwaj z Medjolanu, a czterech z Florencji. Obowiązek mają nietylko życie osłaniać Dawida na każdym kroku, przed zamachem wszelkim, ale i publicznie ogłaszać ciekawym naszego zbawcy, „Pronunciamenta“[1]. Struny głosowe zdzierają sobie i nawołują, choć paplaniny ich nikt nie rozumie:
„Ecco vostro innamorato! Ecco padre nostro! Ah! come e bello, gioia nostra! Dio lo benedica!!“[2]
Na Yetmeyera wskazują otwarcie, a między sobą ukradkiem zezują.
Przystanęli właśnie koło Tatarów. Ci przerażeni i ogłupiali. Nadpsutej koniny surowe kawały wtłoczyli do gęby i płomykami zdziczałych ocząt miotają nieufnie. A pretorjanie, czy dyjakoni odnowiciela uczuć religijnych, za pazuchę niemal wtykają im świstki czyli dodatki wprost nadzwyczajne, zawierające biuletyn ostatni dyrekcji „Dancinga“, zredagowany w dwudziestu narzeczach oraz osobno w obrazowem piśmie z hieroglifami dla nieczytelnych i niepiśmiennych.
Wiadomość jest czarna. Żałoba okryła otoczenie całe pana Yetmeyera, a więc kongresowe, naczelne sfery, zanim do obrad przystąpić zdołano. Prakseda niania umarła w szpitalu i zabrała z sobą Podrygałowiąt wszystkich dwanaścioro, baletu podporę. Przy-