Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/458

Ta strona została przepisana.

granda. Na zielonym stole dostojne prezydjum rozkłada ofiarę.
Ato­‑tso krótkie wymamrotał modły.
— Ja, taoistów wygnany papież, ja, wielki czarodziej, z głębi miłości do ludzkiej natury, rytualnego mordu ceremonjał wam nakazuję. Licha figurka zawiera w swem wnętrzu Havemeyera trzy włosy prawdziwe, starą sztuczną szczękę i dwa nagniotki zoperowane specjalnie na dzisiaj. Niechaj więc teraz zostanie spełnione, co raz postanowił nasz możny zbawca. I niech nam on święty spokój da potem.
Dawid się zbliża, kirgiski kindżał połyskujący w drobnej garstce dzierży. Składa deklarację:
Envoutements zwie się szlachetne misterjum. Niech irracjonalna, jaśnie oświecona, Europa się dowie i niech zapamięta, jak idealistycznych dokonywać mordów na swoich bliźnich, na nieustępliwych swych przeciwnikach. Co teraz nastąpi, z miłości czynię i z przekonania, a nie mniej również z czystego uporu.
Ostrze sztyletu wbił w podbrzusze kukła. Mss. Piperments spieszy i szpilkę od włosów w Orgaza mózg wpycha. Baj­‑baj wyrywa mu obie nogi. Strzępy szmat lecą na wyjącą ciżbę. Koło estrady zator się piętrzy z najdzikszych plemion. Karaib łakomy porwał kłak z włosieni i stara się połknąć. Smakosz się ksztusi, bo kąsek w przełyku na przekór ugrzązł. Czamogórzec­‑olbrzym życie mu ratuje i po karku grzmoci.