muje i wymachując zrudziałą klingą, w obłędu napadzie goni po sali czyli biega amok[1].
Holendry, szkoci i białorusini podjęli żądanie, walą obcasami i wolnościową piosenkę mruczą:
Nie pora, nie pora,
by aligatora,
czy innego stwora,
ktoś się ośmielał
ogona pozbawiać,
albo też jęzora!
Delegat Kowna i ambasador, Dyzio Tumanes, z lisiurą na głowie, w siatkowym pancerzu, z kolczugą w łapie, jak kundys wioskowy wyjący na pożar, pretensję zgłasza:
— Oprócz ogona, względnie jęzora, samego djabła i oprócz bezwzględnie świętego ogona aligatora, Wilna się domagam do naszego Kowna i do Kłajpedy!
— Do Ligi Narodów z takiem gadaniem. Kowno to ogon, a Wilno jest głowa! — Bienfait z Marsylji nadeptuje gada.
— Hrabia Pioś Majcherek! — prezydjum wzywa.
Śliczny brunecik, nieco skoszlawiony i kasłający.
- ↑ Choroba umysłowa występująca w Indjach. Chory biega po ulicy i kaleczy nożem przechodniów.