uprzyjemnić braciom komgresowym tę ceremonję niemą zastrzyków, na kontrabasie piosenkę rumuńską, rzewną negruta[1] zwinnie wygrywa.
Trzeba rezolucje uchwalić jeszcze, bo to jest przyjęty na kongresach zwyczaj. Wszystkie dzikusy już chrapać zaczęły. Biega więc Gouzdralez, Mac Absurde biega, mss. Piperments również wraz z sługusami w zielonych frakach, żółtych porteczkach i w kamizelkach czerwono-czarnych, wtykając przemocą cnym pobożnisiom, gdzie tylko się uda, czy to na podołek, czy też pod pachę, albo do kułaka, maleńkie karteczki w rulonik zwinięte i zapisane na hektografie trzema wnioskami, które niewątpliwie na właściwe tory skierują losy rachityczne świata.
Tekst podsunięty do przegłosowania opiewa dokładnie:
I. Panie Boże! W obliczu Twojem potulnie stwierdzamy, że nie jest najgorzej na ziemskiej skorupie i że naogół chowamy się wszyscy w stałej i wiernej pamięci o Tobie. Światowa wojna popsuła szyki normalnej miłości człowieka do Stwórcy, gdyż odebrała zakorzeniony w każdym pigmeju lęk przed nieba gniewem, a napędziła śmiertelnej hołocie podłego strachu: człeka przed człekiem. Stąd wielka wścieklizna wybuchła wśród ludzi czyli myślowstręt, na który nie ma innego serum, bardziej skutecznego, jak przeplatanie momentów spożywczych umiarkowanem i zawsze taktownem obwąchiwaniem czy dotykaniem zagadki bytu.
Zważywszy objaw przerażający zaćmienia wiary na firmamencie ludzkiej przytomności, uchwalamy dzisiaj na
- ↑ Brunetka.