a zresztą najlepiej gotówką żądać zapłaty i zawsze z góry, by kredytowych uniknąć romansów.
Wszystko uchwalono prawie jednogłośnie, przez zgodne sapanie, bez votum mniejszości i bez gwizdania na znak protestu. Onczidaradhe machnięciem ręki zamknął zgromadzenie, porywając z sobą, z pośród delegatów ucywilizowanych po europejsku, setkę wybrańców na postny bankiet, przygotowany w podkowę na dachu dla tych nieszczęsnych, którzy nie mogli z nadmiaru wrażeń usnąć przedwcześnie, by nie oglądać urzeczywistnienia rozbujanych marzeń.
Na wysokości 11.000 stóp.
Lecą do Kadyksu. W kabinie „Fifaka“, który najmodniejszym jest typem latawca osobowego, z milczącym silnikiem i śmigą bezgłośną, który nie uznaje żadnej benzyny, dając się ponosić falom radjowym, dokoła stołu, zawieszonego na skórzanych pasach, sami sztabowcy zbawczego gremjum dosiedli na oklep taburecików wypluszowanych i rozhuśtanych. Wkopali się wkrótce w mrok nawałnicy ze śniegiem i gradem, z grzmotów burczeniem i piorunami, kiedy mijali samo pogranicze Nowej Kastylji. Strzelili więc w górę, gdzie gwiazdy mieszkają i gdzie meteorologów niechybna prognoza nikogo nie zmyli. Bez żadnych kłopotów mkną opętanie