będzie. Chłopisko durne i rozwydrzone, niebywale chytre, postawiło cenę: koniecznie ślub ze mną. Warunek przyjęłam i chcę dotrzymać.
— Będzie rościł prawa, nigdy nie uwolni.
— Zdepcemy prawo, nie poskąpimy odszkodowania. Bez żadnych trudności oraz bezzwłocznie zlikwidujemy epizod przykry.
— Nie boli mię głowa o całą aferę. Ja mam przy sobie w kieszeni cyrograf, w którym własnoręcznie gwarantuje zbawca, że po pantomimie moją własnością zostaniesz na zawsze. Niechaj więc Yetmeyer odpowiada teraz za wypełnienie ścisłe kontraktu.
— Przedmiotem umowy ja jednak jestem, istota żywa. Od mojej woli coś przecież zależy. Nie chce pan ocenić zamiarów najlepszych, więc już niepomna dalszych sprzeciwów, tak sobie postąpię, jak teraz być musi i jak należy. Przed wszelkiem pieniactwem natomiast przestrzegam.
— Zawsze ta sama i tym razem również z groźbami wyjeżdżasz.
— Dosyć ceregielów. Pan chyba rozumie, co znaczy intryga? Poufność podstawą jej powodzenia. Jeśli awanturę ze zbawcą wywołasz, zawali się wszystko. Wówczas bez namysłu, bezwstydnie wyznam, żeś mię ograbił z mej dziewiczości.
— Jakto? Twierdziłaś, że tego nie było, że się nie oddałaś, że mnie nie czułaś.
— Wówczas istotnie jak sen wszystko przeszło, pierzchło jak zmora.
Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/477
Ta strona została przepisana.