nownie skosztował piołunu afrontów od jakichś wielmożów? Nie trawię obelgi. Połykasz kapsułki rycynusowej nieuprzejmości magów mocarstwowych i managerów gładziutko, grzecznie i z półuśmieszkiem. Dzikich pielgrzymów na Polskę nasyłasz, zaś Liga Narodów niemal jednocześnie usypia procesję i obezwładnia wyraźnie na przekór. Wiary prospektor[1] do kieszeni chowa zuchwałą zaczepkę, słóweczkiem nie piśnie.
— Polityczny dzieciuch. Liga kpi z wszystkich, by choć w ten sposób, czyli niewątpliwie dosyć dokuczliwie, arcypowagę zaznaczyć swoją, której się kłania najuprzejmiej każdy bez wyjątku naród i najuprzejmiej nie słucha żaden. Genewski trybunał, czy areopag, nie jest niczem innem, jak panną służącą Wielkiej Brytanji. Wiedzą już dzisiaj wróblowie na dachu, że chlebodawczym i protektorka pozbyć się pragnie służebnej istoty, mocno cherlawej, pretensjonalnej i do rozkazywania aż nadto skorej. Warto jednak wiedzieć dla uśmierzenia skurczów oburzenia, że na wyraźne zlecenie moje, za moje pieniądze, a dodam poufnie: za olbrzymią kwotę, komisarz Ligi na biednych dzikusach dokonał injekcji.
— Nieskalany szantaż, wzorowa obłuda.
— Mógłbym cię zastrzelić za płochą zniewagę, wyrzucić za drzwi i strącić z kabiny. Niktby nie wiedział, gdzie sczeznął hrabia. Pobaraszkować mam
- ↑ Pionier.