szedł norte[1] i zapędzał wszystkich do dusznych kajut. Tam wybuchł konflikt. Prześladowana strasznemi wizjami, wśród ryku bałwanów, na czarnem dnie nocy którejś piekielnej, panna Małgorzata pani Letycji chliptając wyznała, że świata koniec, może nie w tej chwili, lecz w każdym razie zbliża się już szybko. Wie o tem dokładnie, gdyż objawienie bardzo wyraźne i kilkakrotne miała na ten temat. Ginącej ludzkości jedyny ratunek to jej potomek, którego starannie pod sercem chowa, by go niebawem na zły świat wydać i na odkupiciela grzeszników wychować. A zaszła — w ciążę faktycznie znienacka, bez żadnej przyczyny, bez wykonania odwiecznych i miłych praw przyrodniczych płciowej miłości, w czem znak niewątpliwy, że tak się stało na wyższe zrządzenie. Filuterna spowiedź znacznie przyśpieszyła morską chorobę u pani Letycji, która wśród czkawek i dławiących torsij, wściekła i zielona, swej towarzyszce wprost oświadczyła, przy kapitanie i pierwszoklaśnych samych pasażerach, że jest oszustką bezczelnie głupią, przyczem poparła dosadne wywody skrajnym manewrem krogulczych paluszków po buzi dziewoji cudem zapłodnionej. I tu się zaczyna dancingowych wpływów niepowszedni trjumf. Panna Małgorzata wystosowała do kancelarji mojej cywilnej obszerną depeszę ze sprawozdaniem o bolesnem zajściu oraz z żądaniem, abym rozkaz wydał, jak zatarg rozwikłać i w jaki sposób
- ↑ Wiatr północny.