stawi się Orgaz, by wstrząsającą odegrać komedję: fałszerstwa wiary.
— Powiedz poprostu, że Ewarysta i tobie również, jak pyłek gryzący, czy złośliwa muszka, wpadła do oka i źrenice łzawi, że wskutek tego na opak widzisz najprostsze zjawiska, że kusi ciebie haniebna chętka, by odbić dziewczynę kolekcjonerowi i, mimo poważne małżeńskie okowy, sam stać się... novio[1].
— Insynuacja rozbrajająca. Wszystkie twe wywody smak posiadają sianowej pożywki.
— No, no, nie szkodzi. Nie unoś się zbytnio. Jesteś niezwykle przystojny mężczyzna. Mógłbyś od biedy Orgaza zastąpić, kiedyś w przyszłości, o czem dość poważnie sam ze sobą myślę. Czujesz, że suniemy już po murawie? Słychać najwyraźniej, jak powitalna dla nas orkiestra na marimbach[2] wali. Cymbałom cymbały i na cymbałach. Ekstrakt uciechy gawiedzi spółczesnej. Kadyks. Wysiadamy!
11.000 stóp pod wodą.
Wesoło toną. Zjeżdżają w przepaść przerażonej wody, która się nadyma, lecz ugnieciona i zbiczowana, ustępuje sycząc. Przeciw najazdowi zmobi-