dobranem tle historji odpowiednio drapuje, układa. Ostrołuki i rozłożyste sklepienia złudy historycznej spoczywają na porfirowej kolumnadzie rzeczywistości. Kształty rzeczywiste urabiają się ostatecznie pod uderzeniem piorunów, jakie w gigantomachji mimicznej miotają na widownię dajmony dziejowych fikcij.
Związek i wzajemność, któremi rzeczywistość z historją są spętane, muszą uchodzić za nierozerwalne.
Kształty treści rzeczywistych, widoczne dla ślepiów ludzkich i namacalne dla człowieczych palczydeł, zjawiają się najdobitniej w pryzmatach pojęć bezbarwnych, uszeregowanych przez nieskończoność historyczną w związki przyczynowe, bezdzietne.
Cyklopami są twórcy, którzy całe skały rzeczywistości niby zwiewne wióry strącają w otchłań historyczną. Ciche cyklopów westchnienia otrzymały nazwę powiewów twórczych. Aniołami są twórcy, którzy nieprzerwanie sieją światłość historyczną na posępne ugory kamiennej rzeczywistości.
Aniołowie pieśni słoneczne śpiewają głazom szpetnym, upornym i stąd miano poszło: radości beznadziejnie twórczej.
Twórcy nie zjawiają się nigdy w historji i przechadzają się swobodnie poza obrębem rzeczywistości. Wszyscy ganią ich za to i przynaglają do smutku.