sista, grobowa cisza. Poprzez Orgaza najprawdziwszego, który tam w cieniu słynnego obrazu rozparł się na wieczność, naśladowca jego niedobrowolny i przypadkowy... rozmawia z Bogiem. Dziś po raz pierwszy sumiennie, uczciwie. Rozprawia się z Bogiem, którego nie zna, o którym nic nie wie na samym spodzie wsłuchania się w siebie, jakkolwiek był świadkiem gadania o Nim bez liku, bez końca. Pod znakiem wiary rycerską komedję zagra dziś wieczorem. Dokonać może, że tłumy uwierzą, że dzięki niemu będą rozmodlone, że zachwyt z nich buchnie i uderzy w niebo. Uczyni, co może, aby tak było, bo pragnie oddawna pożytecznego służenia drugim, choćby najtańszym, zdawkowym efektem. Niechaj dobrodziejstwo jakieś gdzieś spłynie przynajmniej w ten sposób z kolekcjonera, jako aktora. Jeżeli wiara jest bytu osią, troską najsłodszą i najpowszedniejszą dla rzesz szerokich, to w takim razie jest ona niemniej podstawą honoru, osłoną prawości, myślenia oprawą każdej jednostki usamodzielnionej, bez względu na to, czy mater jalizmem przejęła się ona, czy tkwi w mesjanizmie, czy optymizuje lub bryzga cynizmem. Wierzę nie znaczy, że nie chcę nie wierzyć, że dociekać nie chcę, czem jest moja wiara i jak wygląda jej siła prężna. Wierzę, to znaczy, że ja cały jestem w ustroniu najdalszem, dokąd sięgnąć może moja myśl własna, najbardziej szalona. Nieprawdopodobieństwo staje się możliwem i prawdopodobną niemożliwość każda, jeśli je spłodzi wiary hojna siła, która jest przymierzem
Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/524
Ta strona została przepisana.