ce dwie ślubne obrączki. Strzelisty bukiet z samych białych lilij i mirtowy wianek leżą opodal. Dla młodej pary przygotowano szerokie fotele, amarantowe w złoconej oprawie, nieskazitelne potomki czasów króla Ludwika, bodaj piętnastego. Od ich podnóża ceglasty chodnik po oliwkowej posadzki marmurach skrada się wężem, który wypełgał na kamienne schody pod same kraty pierwszego piętra, gdzie oblubienicy szafirowa loża. Szpaler utrzymują po obu stronach wyścielonej drogi tresowane ptaki. Dwa rosłe gatunki poustawiane ze sobą na przemian, bystre marabuty, dystyngowane oraz skupione, jak karjatydy dźwigające ciężar, którego nie czują i kormorany z głodną melancholją starych wyjadaczy w złych oczodołach. Dowództwo sprawują nad upierzoną, honorową gwardją baszybużuki brodate, wąsate, oturbanione, z obnażonymi jataganami.
Na białym niedźwiedziu czarny Orgaz stoi. Plecami zwrócony do namiotowej baśni kolorów. Strój aksamitny, hiszpańskiego granda. Emaljowana zaduma oblicza jest okolona pokarbowaną i wyśnieżoną, nieugiętą kryzą. O rękojeść krisza[1] płomienistego, sprowadzonego z wyspy Madury, lewą rękę oparł. W prawicy zwisa kapeluch filcowy z pomarańczowym, strusim pióropuszem. Niedbała duma rycerskiej postawy jest oderwana od przytomności i od baczności na baletowy rozmach wydarzeń.
W nabitych lożach ktoś pokasłuje, ukradkiem
- ↑ Krótki miecz, a raczej sztylet malajski.