wówczas, gdy gna rozhukany Canadian-Pacific ekspres, beztroski dmie przed się, nocką zaś railtroublers‘ów[1] zgraja szyny przed nim zerwie, obłupi rozbitków, a sama w sawannach przepadnie. Europejskie półgłówki wielbią bałwochwalczo stanów normalnych wykolejanie bezkarne. Kommuny, faszyzmy i inne anarchje. Tutejsze kukluksy nie wiedzą nawet, jak arcydzielne być może awanturnicze rzemiosło; im się zachciało masowej fabrykacji tandety zyskownej, którą jest dzisiaj zwyrodniałe zbójnictwo idealistyczne. Starają się te kupczyki marne, by vulgaris opinio do stóp swoich zwabić (łzą, częstunkiem, groźbą), poczem zaraz kopnąć, w ślepie napluć, już „w imię państwa i jego godności“, następnie stale bezcześcić, plugawić, tajnością reklamy ślepić nieustannie, powszechnością zaś zdarzeń przekrwionych trapić i przerażać. W ten sposób bowiem najłatwiej do kieszeń prywatnych znaleźć dostęp. (Urywek z zamierzonego dzieła o reklamie, o dyplomacji i o figlarnych przewrotach w państwach bezrobotnych. Rozdział pierwszy poświęcony rentownemu poskramianiu jednej ludzkiej bestji przez bestjalskość gromadną). Wiemy czem to pachnie od dawna, nieprawdaż? Kiedyż tutaj na to wpadną?
Przed wojną przez ramię spozierali na nas. Dziś sobie froterów przyswoili grzeczność, wcale niedyskretną. Już nikt się nie chełpi kulturą odwieczną. Każdy ją sprzeda za pieniądz stateczny. Paskudna
- ↑ Zbójcy kolejowi w Stanach Zjednoczonych.