Otóż wstęp. Pierwsza plansza. O narzędziach konstrukcji: Logos[1]-Epos[2]. Spotkanie człowieka z przyrody jednością. Przyrody wielmożnej na prymityw człowieczy brutalne natarcie. Pęknięcie dziewiczej błonki świadomości. Kwilenie ludzkich dzieciąt na istnień udrękę. Słowa pierwszego niepokalane poczęcie.
Logos podrasta i krzepnie. Poprzez wrzasków puszczę młodzieńczych marzeń skradają się szepty. Niedźwiedź cofnął się grabieżnik. W jaskini logos przebywa z myślą noworodkiem. Maczugą wnet włada, dzidą, katapultą. W moczarach na palach zbudowano wigwam.
Już się logos nie broni. Napada i gnębi. Wszczyna afery, żywioły okrąża. Kolejno następują: uprawa gleby, ogień na kominku, w ogródku rezeda, w obórce zwierzęta. Popularny zamach myśli twórczej na przyrodę gnębicielkę. Więc i logos zmężniał. Awantury człowieczej już stałe narzędzie.
Tymczasem pater familias wypatrzył sobie niebo i spamiętał, poczem uległego Boga nad sobą