lecz grzecznie złóż ręce, uklęknij skromnie i powtarzaj za mną zamazanym szeptem, cedząc przez zęby:
„Kocham, Jezu, Jezu!
Jezu, ja kocham. Co? nie wiem i kiedy...
Może coś w Tobie, może Ciebie tylko.
Miałeś, nie miałeś, zabrałeś, odszedłeś...
Dziś mi wszystko jedno...
Jezu! Przez Ciebie kocham, co nie było nigdy.
Zeźliły się słowa, zeźliły się we mnie
i pijanych myśli cieką pianą wściekłą
na moje dobre, roześmiane ręce.
Kocham, Jezu, Jezu!
Nie wróciłeś nigdy, choć przybyć przyrzekłeś.
Może nie wrócisz z tem „czemś“ i z tem „poco“,
które ja kocham, choć czekać nie umiem.
Może powrócisz i miłość mą spotkasz,
która o niczem: wszystko wie, wszystko...
Dzisiaj pod wieczór pelikan stary,
łysawy, bezdzietny
uderzył skrzydłami i na wody letnie
między rekiny poniósł nudę biedną.
Strona:PL Jaworski - Wesele hrabiego Orgaza.djvu/97
Ta strona została przepisana.