Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

smarowała tartynki dla środowych gości, na górę do zwykłego swojego zajęcia. Specjalnej jej pieczy poruczona była Sala F., gdzie jedenaścioro maleństw, od czterech do siedmiu lat, zajmowało jedenaście małych, ustawionych rzędem, łóżeczek. Zwołała swoją gromadkę, powygładzała zmięte sukienki, powycierała umorusane noski i ustawiła sierotki szeregiem, aby skierować je ku jadalni, gdzie zająć się miały w ciągu błogosławionej półgodzinki pochłanianiem porcji mleka, chleba i placka ze śliwkami.
Wyprawiwszy swoich pupilów, opadła na zydelek przy oknie i oparła tętniące skronie o zimną szybę. Była na nogach od piątej rano, wysługując się wszystkim, napominana i popędzana przez zdenerwowaną Zarządzającą. Pani Lippett niezawsze zachowywała za kulisami spokój i uroczysty majestat, w jakie stroiła się wobec Opiekunów i Pań Wizytatorek. Siedząc przy oknie, skierowała Agata tęskny wzrok po przez duży szmat ubielonego szronem trawnika, po za wysokie żelazne sztachety, wykreślające granice terytorjum Ochrony (jak nazywano czasem Dom Wychowawczy), wzdłuż falistych zboczy, upstrzonych wiejskiemi siedzibami bogaczy, ku dachom i wieżyczkom poblizkiego miasteczka, przezierającym po przez nagie korony drzew.
Dzień, o ile było jej wiadomo, zakończył się zupełnie pomyślnie. Opiekunowie dokonali zwykłych oględzin, wysłuchali stałych miesięcznych raportów, wypili tradycyjną herbatę, a teraz spieszyli z powrotem do swoich domów, do własnych, wesoło płonących ognisk rodzinnych, aby zapomnieć, aż do następnej pierwszej środy miesiąca, o przyczyniających im tyle kłopotów małych pupilach. Agata śledziła z zaciekawieniem, nie bez pewnej domieszki tęsknej zazdrości, — sznur powozów i samochodów, wyjeżdżających z otwartych na oścież wrót Domu Wychowawczego. W wyobraźni towarzyszyła jednemu po-