dla biednej winowajczyni, wzywanej w ten sposób do biura, przed oblicze groźnej Zarządzającej.
Tomek lubił Agatę, mimo, że czasem poszturchała go i omal nie oderwała mu nosa energicznem wycieraniem.
Agata pospieszyła bez słowa protestu, natomiast z dwiema poprzecznemi bruzdami na czole. Zastanawiała się nad tem, w jakim kierunku zawiniła? co poszło nie po myśli rozkazodawczyni? Czy tartynki nie były dość cienko krajane? Znalazły się może łupinki w ciastkach orzechowych? A może która z Pań Wizytatorek dostrzegła dziurę w pończoszce malutkiej Zuzi? Kto wie?! Może — wielkie nieba! — który z jej własnych cherubinków z Sali F trafił kamykiem w jednego z Opiekunów?...
Długa sala na dole nie była oświetlona i w chwili, kiedy Agata schodziła ze schodów, ostatni z grona Opiekunów stał gotów do wyruszenia w otwartych drzwiach, prowadzących do bramy wejściowej. W przelocie tylko mignęła przed nią jego postać, dając jej wrażenie czegoś bardzo wysokiego. Wysoki pan skinął ręką na samochód, czekający na zakręcie podjazdu. Szofer zakręcił korbę motoru i podjechał bliżej dziobem naprzód, tak, że w jaskrawem świetle automobilowych latarni zarysowały się na tle muru linje sylwetki pana. Cień wydłużał groteskowo ramiona i nogi, które biegły po posadzce i pięły się po korytarzowym murze. Wyglądało to zupełnie jak wielki, pełzający pająk.
Wystraszoną twarz Agaty rozpogodził wybuch śmiechu. Słoneczna jej natura chwytała pożądliwie każdą okazję zabawy. Dużo dobrej woli trzeba było istotnie na doszukanie się powodu rozbawienia w przytłaczającym fakcie istnienia kogoś takiego, jak Opiekun. Posiadała ją widocznie Agata, bowiem, rozweselona tym drobnym epizodem, stanęła uśmiechnięta przed obliczem pani Lippett. Ku zdumieniu swo-
Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.