być tutaj. Jestem pewna, że kolegjum, w którem się pan uczył jako młody chłopiec, nie mogło być takie rozkoszne.
Pokój mój położony jest w baszcie, która była separatką dla zaraźliwych chorych, zanim wybudowano nową infirmerję. Na tem samem piętrze baszty mieszkają jeszcze trzy inne uczennice — jedna z nich jest już Senjorką, nosi okulary i wciąż upomina nas, abyśmy się zachowywały troszkę ciszej; dwie pozostałe są tak samo jak ja Nowicjuszkami; jedna nazywa się Sallie McBride, a druga — Julja Rutledge Pendleton. Sallie ma rude włosy i zadarty nosek i jest bardzo przyjacielska. Julja pochodzi z jednej z najpierwszych rodzin w New-Yorku i nie zauważyła mnie jeszcze dotychczas. Julja i Sallie zajmują jeden, wspólny pokój, a ja i Senjorka mamy pojedyńcze pokoje. Nowicjuszki nie dostają zazwyczaj oddzielnych pokojów; za mało jest tutaj takich, ale ja dostałam, chociaż nawet nie prosiłam o to. Przypuszczam, że pan Kierownik nie uważał za właściwe pomieścić dobrze wychowaną pannę z przyzwoitego domu razem ze znajdą. Widzi pan, że każda rzecz ma swoje dobre strony.
Mój pokój mieści się w północno-zachodnim kącie i ma dwa okna, z których jest śliczny widok. Kto jak ja spędził siedemnaście lat w jednej wielkiej sypialni Domu Wychowawczego razem z dwudziestoma współtowarzyszkami, czuje w całej pełni rozkosz zamieszkiwania w oddzielnym pokoju. Tutaj po raz pierwszy mam możność zapoznania się z Agatą Abbott. Zdaje mi się, że ją polubię.
A pan jak sądzi, polubi ją pan?
Organizuje się drużyna piłkarska Nowicjuszek i jest możliwe, że ja stanę na jej czele. Jestem, co