wiedziałam, że ludzie byli małpami, i że Raj jest pięknym mytem. Nie wiedziałam, że R. L. S, znaczy Robert Louis Stevenson, ani że George Elliot był kobietą. Nie widziałam też nigdy kopji, ani odbitki obrazu „Mona Lisa“ i (to najzupełniejsza prawda, ale pan temu nie uwierzy), nie słyszałam nigdy o Sherlocku Holmsie.
Teraz wiem już o tych wszystkich rzeczach i o wielu innych jeszcze, ale sam pan widzi, ile zostało mi jeszcze do zrobienia. I — ale to takie zabawne! Cały dzień czekam z utęsknieniem wieczora, a wtedy zawieszam na drzwiach kartę „zajęta“, rozbieram się, zarzucam na siebie mój śliczny pąsowy płaszcz kąpielowy, nogi wsuwam w futrzane pantofle, wkładam sobie pod plecy na moją kanapkę stos poduszek, zapalam mosiężną lampę na małym stoliku i czytam, czytam, czytam bez końca. Jedna książka mi nie wystarcza; czytam cztery na raz. Teraz, naprzykład, mam w czytaniu poematy Tennysona, „Takie sobie Bajeczki“ i — ale niech się pan nie śmieje ze mnie — „Małe Kobietki“ Luizy Alcott. Przekonałam się, że jestem jedyną z dziewcząt w kolegjum, która nie była wychowana na „Małych Kobietkach“. Nie mówiłam o tem jednak nikomu (patrzonoby na mnie jak na raroga), ale poszłam i kupiłam tę książkę za ostatniego dolara z mojej zeszłomiesięcznej pensji. Teraz, jak będzie mowa przy mnie o marynowanych ślimakach, będę wiedziała, co to znaczy.
(Dzwonek na dziesiątą. Strasznie przerywany ten list).
Szanowny Panie,
Mam zaszczyt zdać panu sprawę z nowych odkryć w dziedzinie geometrji. W zeszły piątek zakończyłyśmy nasze poprzednie studja nad równoległobo-