kazania, wygłoszonego przez biskupa z Alabamy. Tekstem jego było: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni“. Roztrząsał w niem konieczność przeoczania cudzych win i nie zniechęcania bliźnich zbyt surowem ich sądzeniem. Pragnęłabym, żeby pan był go wysłuchał.
Mamy najsłoneczniejsze, oślepiające, promienne zimowe popołudnie z soplami lodu, zwisającemi z drzew iglastych, z puszystą, grubą oponą śnieżną, otulającą miękko cały świat; wszystko tonie w niej, z wyjątkiem mnie jednej. Ja jedna tonę w smutku, uginam się pod ciężarem przytłaczającej troski.
A teraz, Ago, zdobądź się na odwagę — musisz wyjawić straszną nowinę. Niema co zwlekać dłużej. Ale czy już napewno udało mi się wprawić pana w dobry humor? — Ścięłam się z matematyki i z prozy łacińskiej! Mam z obu tych przedmiotów poprawkę i przystąpię do następnego egzaminu za miesiąc. Bardzo mi przykro, że pan dozna rozczarowania; po za tem nic a nic mnie cała ta sprawa nie obchodzi, bo czuję, że nauczyła... się wielu rzeczy, nieobjętych wykazem. Przeczytałam siedemnaście powieści i całe korce poezji — naprawdę potrzebnych powieści, jak: „Targowica próżności“ i „Alicja w Krainie Cudów“. Przeczytałam „Szkice“ Emersona; Lockharta: „Życie Scotta“, pierwszy tom Gibbona: „Cesarstwo Rzymskie“, pół tomu bjografji Benvemuta Cellini — prawda jaki zajmujący żywot? Wychodził na zwykłą przechadzkę i po drodze zdążał zabijać człowieka jeszcze przed śniadaniem.
Widzisz więc, Ojczulku, że więcej rozwinęłam się umysłowo i jestem inteligentniejsza, niż byłabym, gdybym wyłącznie kuła łacinę. Czy zechce mi pan wybaczyć ten jeden raz, jeśli przyrzeknę, że już nigdy się nie zetnę?
Pańska, w worku pokutnym i z głową posypaną popiołem skrychy,