dzie francuskiego et j’ai peur que Monsieur le profesour wywoła mnie tout de suite.
Wywołał.
Au revoir.
Drogi Pająku-Ojczulku.
Widział Pan kiedy naszą osadę? (To tylko zwrot retoryczny — może go pan pominąć milczeniem). Istny raj na ziemi w maju. Wszystkie drzewa i krzewy okryte kwiatem; liście barwy świeżej, młodej zieleni; nawet stare jodły i sosny przybrały odświętną szatę. Trawniki upstrzone są mnóstwem brodawników i dziewcząt w białych, błękitnych i różowych sukienkach. Wszyscy weseli są i beztroscy, bowiem zbliżają się wakacje i nad niczyją głową nie wisi groźba egzaminów.
Czy może być szczęśliwsza pora? A ja, Ojczulku, jestem najszczęśliwsza ze wszystkich, bo nie mieszkam już w Ochronie i nie jestem piastunką niczyich dzieci, ani maszynistką, ani buchalterką (jednem z tych musiałabym być, gdyby nie pan, Ojczulku).
Żałuję teraz wszystkich dawnych moich niegodziwości.
Żałuję, że bywałam zuchwała względem pani Lippett.
Żałuję, że zdarzyło mi się nasypać soli do cukierniczki.
Żałuję, że nieraz trzepnęłam Fredka Perkinsa.
Żałuję, że za plecami Opiekunów wysadzałam na nich język i stroiłam miny.
Teraz postanawiam już być dobrą, łagodną i uprzejmą dla każdego, dlatego że taka jestem szczęśliwa. Tego lata będę pisała, pisała i pisała bez koń-