Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.

P. S. Przejrzawszy się dzisiaj w lustrze, zauważyłam nowy zupełnie dołeczek, którego nigdy dotychczas nie widziałam. To ciekawe. Jak pan myśli, skąd on się mógł wziąć?






9-y czerwca.

Drogi Pająku-Tatuńciu,
Szczęśliwy dzień! Zdałam przed chwilą ostatni egzamin: filozofję. A teraz —
Trzy miesiące na folwarku!
Nie wiem właściwie, co to takiego folwark. Nigdy w całem mojem życiu nie byłam na folwarku. Nie widziałam nawet nigdy wsi, chyba z okien wagonu, ale wiem, że ją pokocham i że pokocham wiejską swobodę.
Jeszcze teraz nie mogę oswoić się z myślą, że jestem po za murami Domu Wychowawczego. Ilekroć przypomnę sobie o tem, przebiega mi po plecach dreszcz niepokoju. Mam wrażenie, że muszę uciekać szybko, oglądając się wciąż po za siebie, aby się upewnić, że nie goni mnie pani Lippett z ręką wyciągniętą, gotową do sprowadzenia mnie z powrotem.
Tego lata nie będę musiała liczyć się z nikim. Czy to możliwe?
Pański nominalny autorytet nie ciąży mi ani trochę; jest pan za daleko, abym mogła odczuwać z tego powodu jakąkolwiek przykrość. Pani Lippett umarła dla mnie na amen, a Semplowie nie będą się chyba troszczyli o moją moralność. Nie, jestem pewna, że nie. Jestem już zupełnie dorosła. Hurra!...
Żegnam pana teraz, aby zapakować kufer i zapełnić trzy skrzynie czajnikami, talerzami, poduszkami i książkami.

Pańska na zawsze
Aga.