Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

krzyżykiem, nie oznaczają, jak w powieściach kryminalnych, miejsca popełnienia zbrodni, ale po prostu okna mojego pokoju. Jest on duży, kwadratowy i pusty, ginie w nim bowiem kilka prześlicznych antycznych sztuk, stanowiących całe umeblowanie. Okna otwierać można tylko przez podpieranie ich drągami; od słońca chronią zabawne zielone żaluzje ze złoconymi brzeżkami; żaluzje te same opadają, jak się ich tylko dotknąć. W środku pokoju stoi wielki kwadratowy stół — mam zamiar spędzić przy nim lato na pisaniu powieści.
Ach, Ojczulku, taka jestem zachwycona. Nie mogę doczekać się rana, aby obejrzeć wszystko. W tej chwili jest 8.30; zgaszę zaraz świecę i postaram się usnąć. Wstajemy o 5-ej. Słyszał pan kiedy o czemś równie zabawnem? Nie mogę uwierzyć, abym tutaj była naprawdę ja, Aga. Ty, Ojczulku, i dobry Bóg, dajecie mi więcej, niż na to zasługuję. Muszę starać się być bardzo, bardzo, ale to bardzo, a bardzo dobrą, aby się wam za to wywdzięczyć. Będę nią. Przekona się pan.

Dobranoc.
Aga.

P. S. Jaka szkoda, że pan nie może słyszeć rechotania żab i krząkania małych prosiaczków — i że pan nie może widzieć księżyca na nowiu! Widzę go nad mojem prawem ramieniem.






Wierzbinki, 12 czerwca.

Drogi Pająku-Ojczulku.
Skąd sekretarz pański dowiedział się o istnieniu Wierzbinek? (To nie frazes retoryczny. Strasznie chciałabym się dowiedzieć!). Bo niech pan tylko posłucha: folwark ten należał poprzednio do pana Jervisa Pendletona, który darował go pani Semplowej za to, że go kiedyś wyniańczyła. Jak się panu podo-