Doimy krowy dwa razy dziennie i przechowujemy mleko w chłodni, urządzonej z wielkiego kamienia, pod którym przepływa strumyk. Niektórzy farmerzy tutejsi mają centryfugi. Nie brać nas na takie nowomodne wymysły. Może trudniej jest zbierać śmietankę wprost z wiader, ale lepiej się opłaca. Mamy siedmioro cieląt i ja sama wybrałam imiona dla wszystkich:
1. Sylwja, jako że urodziła się w lesie,
2. Lesbja — na cześć Lesbji Katulla.
3. Sallie.
4. Julja — pstre, niesamowite stworzenie.
5. Aga — na moją cześć.
6. Ojczulek-Pająk. Nie ma pan nic przeciwko temu, prawda, Ojczulku? Jest czystej rasy holenderskiej i odznacza się niezwykłą łagodnością. Ma śmiesznie wysokie, cienkie, patykowate nogi, widzi pan więc, że słusznie należy mu się ta nazwa.
Nie miałam jeszcze czasu zabrać się do mojej nieśmiertelnej powieści; za bardzo pochłania mnie życie na folwarku.
P. S. Nauczyłam się piec pierniki.
P. S. (2) Gdyby pan miał zamiar hodować kurczęta, polecam panu Orpingtony. Nie mają wcale sypuł.
P. S. (3) Żałuję, że nie mogę posłać panu osełki żółciutkiego świeżego masła, które ubiłam wczoraj. Awansowałam już na doskonałą dziewkę folwarczną.
P. S. (4) Chciałabym, żeby pan mógł zobaczyć pannę Agę Abbott, słuchaczkę kolegjum, przyszłą sławną autorkę, zaganiającą krowy z pola do obory!