Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

gwiazdkowy tegoroczny pochodzi od Ojczulka Pająka. Rodzina moja zadowolniła się tym razem przesłaniem życzeń tylko.
Spędziłam w domu Sallie najcudowniejsze wakacje. Mieszka ona w dużym staroświeckim domu z czerwonych i białych cegieł, oddalonym nieco od ulicy — taki właśnie rodzaj domu, jakiemu zwykła byłam przyglądać się z wielkiem zaciekawieniem z okien naszej Ochrony, przemyśliwając, jak też tam może wyglądać wewnątrz. Nigdy nie miałam nadziei oglądania tego na własne oczy — a teraz jestem tutaj. Wszystko dokoła mnie jest takie wygodne, przytulne i zadomowione; chodzę z pokoju do pokoju i wchłaniam w siebie całe środowisko i każdy mebel z osobna.
Jest to najcudowniejszy dom do wychowywania w nim dzieci; z ciemnemi zakamarkami do gry w chowanego, z kominkami do pieczenia kasztanów i strychem do wdrapywania się nań w deszczowe dni, z śliskiemi poręczami z wygodną, płaską gałką na samym dole i wielką, pełną słońca kuchnią z poczciwą, zażywną, okrągłą, jak pączek, wesołą kucharką, która jest już w rodzinie trzynaście lat i zawsze zostawia kawał surowego ciasta dla dzieci do zabawy. Sam widok takiego domu budzi pragnienie cofnięcia się znów do lat dziecięcych.
A cóż dopiero cała rodzina! Nie wyobrażałam sobie nigdy, żeby mogła być taka słodka i taka kochana. Sallie ma matkę, ojca, babkę, najmilszą w świecie trzyletnią siostrzyczkę, całą w jasnych lokach, wyrostka brata, który stale zapomina wycierać nogi i dużego, przystojnego brata imieniem Jimmie, studenta drugiego kursu w Princeton.
Świetnie bawimy się przy stole — wszyscy śmieją się, dowcipkują i rozmawiają naraz i nikt nikogo nie zmusza do odmawiania modlitwy przed jedzeniem. Co to za ulga ni emieć potrzeby dziękowania komuś za każdą niesioną do ust łyżkę strawy (wiem, że bluź-