nię, ale pan nie byłby napewno lepszy, gdyby pan miał do składania tyle modłów dziękczynnych, ile ja).
Ile nawyrabialiśmy się? — niepodobna opowiedzieć wszystko. Pan McBride jest właścicielem fabryki i w Wigilję urządził choinkę dla dzieci wszystkich oficjalistów i robotników. Użyto na ten cel wielkiej pakarni, którą udekorowano jemiołą i kolorowemi bibułkami. Jimmie McBride przebrał się za ś-go Mikołaja, a Sallie i ja pomagałyśmy mu przy rozdawaniu prezentów.
Ojczuleczku drogi, jakie to było przezabawne uczucie! Czułam się pełną łaskawości — niczem najgrubszy z Opiekunów naszej Ochrony. Ucałowałam jednego, ślicznego, umorusanego malca — zdaje mi się jednak, że nie zdobyłam się na pogłaskanie żadnego po głowie!
A w dwa dni po Bożem Narodzeniu wydali państwo McBridowie wieczór tańcujący u siebie na MOJĄ cześć.
Był to mój pierwszy prawdziwy bal — bo przecież nie można liczyć tańców w kolegjum, na których kręcimy się tylko same ze sobą, bez kawalerów. Miałam nową białą suknię wieczorową (pański dar gwiazdkowy — tysiączne dzięki), długie białe rękawiczki i białe pantofelki. Jedyną ciemną plamą na jasnem niebie mojego szczęścia była okoliczność, że pani Lippett nie mogła widzieć mnie w pierwszej parze kotyljona z Jimmiem McBridem.
Proszę, niech pan jej opowie o tem za najbliższą swoją bytnością w D. W. J. G.
P. S. Czy byłby pan strasznie zagniewany, Ojczulku, gdyby okazać się miało mimo wszystko, że nie jestem wielką autorką, tylko taką sobie zwykłą, przeciętną dziewczyną?