Drogi Tatuńciu.
Wybrałyśmy się dzisiaj na pieszą wycieczkę do miasta, ale, niestety! lunęło, jak z cebra. Podług mnie, zima musi być zimą z śniegiem, a nie z deszczem.
Pożądany wujek Julji odwiedził nas dzisiaj po południu i przywiózł 5-funtowe pudło cukrów. Stanowczo dobrze jest mieszkać z Pendletonówną!
Nasza niewinna paplanina zdawał się bawić go, bo przeczekał jeden pociąg, aby zostać u nas na podwieczorku. Niełatwo było dostać pozwolenie na to. Trudno zdobyć je na przyjmowanie ojców i dziadków; z wujami jest jeszcze o stopień trudniej, a już co do braci i kuzynów — można się z nadzieją ugoszczenia ich pożegnać prawie na amen.
Julja musiała zaprzysiąc uroczyście przed notarjuszem, że to rodzony jej wuj, i wtedy dopiero stwierdził prawdziwość jej słów urzędnik komunalny, który wydał, opatrzony odpowiedniemi pieczęciami dokument. (Widzi pan, jak się znam na prawie państwowem!) A nawet i po dopełnieniu tych wszystkich formalności wątpię, czy pozwolonoby nam przyjąć naszego gościa, gdyby Rektor zobaczył przypadkiem, jaki wuj Jervis jest młody i przystojny.
Na szczęście wszakże, udało nam się. Miałyśmy na podwieczorek: jaja, czarny chleb z masłem i serem szwajcarskim i herbatę. Gość nasz pomógł nam smarować kromki i zjadł sam cztery. Powiedziałam mu, że spędziłam letnie ferje w Wierzbinkach. Wpadłszy na ten temat, nie mogliśmy dość nagadać się o państwu Semplach, o koniach, o krowach i kurczętach. Wszystkie konie, jakie znał ze swoich jeszcze czasów, powyzdychały, oprócz jednego tylko bułanka, który był wtedy maluchnem źrebięciem, a teraz, biedny starowina, zaledwie sztykuta po pastwisku.
Wypytywał się o wszystko; chciał wszystko wiedzieć: czy wciąż jeszcze przechowuje się tam suche
Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/068
Ta strona została uwierzytelniona.
Sobota, 6. 30.