Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/079

Ta strona została uwierzytelniona.

normalny obiad w wagonie i nieopatrznie zwierzyłam się z tem.
— Gdzieś ty się wychowywała? — zapytała Julja.
— Na wsi — odpowiedziałam wykrętnie.
— I nigdy nie podróżowałaś? — badała dalej.
— Aż do wyjazdu do kolegjum nigdy. Ale wtedy podróż trwała tylko kilka godzin i nie jadło się nic w drodze.
Julja zaczyna się poważnie mną interesować; utrzymuje, że mówię takie zabawne rzeczy. Staram się usilnie nie czynić tego, ale zawsze wyrwie mi się nieopatrzne jakieś słówko, szczególniej, kiedy jestem czemś zdziwiona. Jakże się nie dziwić, kiedy wciąż natrafia się na nadzwyczajne rzeczy? Ojczulku drogi, wierz mi, że to coś oszałamiającego po siedemnastu latach, spędzonych w Domu Wychowawczym, wydostać się odrazu na ŚWIAT.
Ale zaczynam się z tem zżywać. Nie robię już takich okropnych głupstw i pomyłek, jak z początku i nie czuję się już zakłopotaną w towarzystwie koleżanek. Dawniej nie wiedziałam, gdzie mam się podziać z zażenowania, ilekroć ktoś spojrzał na mnie. Zdawało mi się, że po przez nowe eleganckie suknie, w które mnie przebrano, widzieć każdy musi dawne moje kraciaste barchany i perkale. Teraz nie myślę już o barchanach i perkalach. Nie chcę się niemi więcej dręczyć. Dość mi nadokuczyły aż do wczoraj.
Zapomniałam opowiedzieć panu o naszych kwiatach. „Panicz Jerry“ oifarował każdej z nas sporą wiązankę fiołków i konwalji. Prawda, jak to było uprzejmie z jego strony? Nigdy dawniej nie obchodzili mnie mężczyźni; przyznam się panu nawet, że — sądząc po Opiekunach — mało miałam dla nich sympatji, ale teraz zmieniłam swój pogląd na nich.
Boże, jedenaście stronic! A to ci list! Ale niech się pan uspokoi. Kończę.

Pańska, zawsze oddana,
Aga.