Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.


10-y kwietnia.

Szanowny Panie Bogaczu.
Zwracam panu pański czek na pięćdziesiąt dolarów. Dziękuję bardzo za tyle dobroci, czuję jednak, że nie mam prawa z niej korzystać. Pensja miesięczna, jaką mi pan wyznaczył, aż nadto wystarcza na kupowanie wszelkich kapeluszy, jakie mogą mi być potrzebne. Bardzo mi przykro, że powypisywałam wszystkie te głupstwa o wspaniałym magazynie mód. Ot, po prostu, nigdy nic podobnego nie widziałam i dlatego taka byłam olśniona.
Ani mi na myśl przyszło prosić pana o dodatkową jałmużnę. Wolałabym, szczerze mówię, nie być zmuszoną w dalszym ciągu do przyjmowania jej. Niestety, muszę.

Z całego serca wdzięczna panu,
Aga.






11-y kwietnia.

Najdroższy Ojczulku.
Proszę, z całego serca proszę, wybacz mi pan niemądry mój list, napisany wczoraj. Natychmiast po wrzuceniu go do skrzynki żałowałam mojego nieopatrznego kroku i chciałam wycofać list, ale niegodziwy urzędnik nie zgodził się.
Jest teraz po północy; nie śpię już od paru godzin, rozmyślając, jakim nędznym jestem robakiem, jaką ohydną stonogą — a to już najgorsze, co mogę wymyśleć. Cichutko przymknęłam drzwi od gabinetu, aby nie obudzić Julji i Sally, i siedząc na łóżku, piszę do pana na ćwiartce, wydartej z zeszytu do notatek z historji.
Chcę i muszę powiedzieć panu, że żałuję tego, co zrobiłam, żałuję, że postąpiłam tak niegrzecznie w sprawie pańskiego czeku. Wiem, że pan miał najserdeczniejsze względem mnie zamairy, myślę też,