Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

Na dół zeszliśmy już przy świetle księżyca, a kiedy dostaliśmy się do lasu, gdzie było już zupełnie ciemno, przyświecaliśmy sobie lampką elektryczną, którą mój towarzysz miał w kieszeni. Tak było wesoło! Śmiał się i żartował całą drogę i opowiadał o ciekawych rzeczach. Przeczytał wszystkie książki, jakie kiedykolwiek czytałam i mnóstwo innych jeszcze po za tem. Zadziwiające jest, ile przeróżnych rzeczy wie i umie.
Poszliśmy na długą włóczęgę dzisiaj rano i po drodze złapała nas burza. Ubrania nasze przemokły do nitki, zanim zdążyliśmy dostać się do domu, ale humory ani trochę nam nie zwilgotniały. Trzeba było panu widzieć twarz pani Semplowej, kiedy, ociekając wodą, zjawiliśmy się na progu kuchni.
— „Panicz Jerry! panna Aga! na miłosierdzie boskie! Przemoknięci do szpiku kości! Co tu robić? Co robić?! Nowe śliczne ubranie panicza zupełnie na nic!“
Była ogromnie zabawna; doprawdy, jak gdybyśmy mieli po dziesięć lat, a ona była naszą, doprowadzoną do rozpaczy, matką. Przez chwilę bałam się, że za karę nie dostaniemy konfitur do herbaty.





Sobota.

Zaczęłam pisać ten list przed wiekiem, ale nie miałam ani chwili czasu, aby go dokończyć.
Pamięta pan śliczną myśl Stevensona:

„Bezmiary cudów na tym pięknym świecie
Królewskiem szczęściem darzą każde dziecię“.

Bardzo słuszna myśl, prawda? Świat pełen jest szczęścia; wykwita ono wszędzie; cały sekret w tem, aby umieć wykorzystać to, co się ma pod ręką. Na wsi zwłaszcza tyle jest ciekawych, zajmujących rzeczy! Mogę chodzić po wszystkich polach i łąkach