Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.


20-y grudnia.
Drogi, Kochany Ojczulku-Tatuńciu-Pajączku — Długonóżku.

Mam tylko chwilę czasu, bo muszę wysłuchać dwóch wykładów, zapakować kufer i walizkę i zdążyć na pociąg o czwartej po południu — ale nie mogę wyjechać, nie napisawszy do pana i nie powiedziawszy mu, jak bardzo jestem zachwycona moją przesyłką gwiazdkową.
Zachwycona jestem futrem, naszyjnikiem, zarzutką z liberty, rękawiczkami, chusteczkami, książkami, torebką — ale nade wszystko zachwycona jestem panem. Ale dlaczego psujesz mnie tak, Ojczulku? Jestem tylko człowiekiem i, w dodatku, młodą dziewczyną. Czy podobna, abym z należytem skupieniem i niewzruszonym spokojem kierowała umysł mój na drogę wiedzy, jeśli własny mój Opiekun odwodzi mnie od niej błyskotkami i marnościami światowemi?
Zaczynam mieć grube podejrzenia co do tego, który z Opiekunów Domu Wychowawczego imienia Johna Griera był ofiarodawcą dorocznej choinki na Boże Narodzenie i kremu mrożonego co niedzielę! Zasługuje pan, aby być szczęśliwym za wszystko dobro, które pan czyni.
Żegnam pana i życzę wesołych świąt,

oddana panu całem sercem,
Aga.

P. S. Posyłam panu mały zadatek przyjaźni. Jak pan sądzi, mógłby ją pan polubić, gdyby ją pan poznał?






11-y stycznia.

Ojczulku drogi.
Chciałam napisać do pana z New-Yorku, ale w tem oszałamiającem mieście nie ma się chwili na nic absolutnie.