Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.


4-y czerwca.

Drogi Ojczulku.
Bardzo gorący czas — zakończenie roku szkolnego za dziesięć dni; egzaminy — jutro; moc roboty z powtarzaniem kursu, z pakowaniem się, a świat taki piękny, że boli po prostu konieczność zamykania się w murach.
Ale jakoś to będzie — nadchodzą przecież wakacje. Julja wyjeżdża tego lata zagranicę, — po raz czwarty. Tak, niema co, Ojczulku, dary nieba nie są rozdzielone równomiernie. Sallie, jak zwykle, spędzi lato w Adirondack. A jak pan myśli, dokąd ja jadę?
Możliwe są tylko trzy odpowiedzi. Niech więc pan zgaduje. Do Wierzbinek? — nie. Do Adirondack z Sallie? — Nie. Nigdy już nie będę probowała o to prosić — zniechęcił mnie zeszły rok. Nie może pan wpaść na nic innego? Niebardzo pan pomysłowy. Powiem panu, Ojczulku, jeżeli mi pan przyrzeknie nie stawiać miljona trudności. Z góry uprzedzam pańskiego sekretarza, że moje postanowienie jest nieodwołalne. Klamka zapadła.
Spędzę lato nad morzem, u niejakiej pani Patersonowej, jako korepetytorka jej córki, która ma wstąpić do kolegjum na jesieni. Zapoznałam się z nią u państwa McBridów. Jest to czarująca kobieta. Mam także uczyć angielskiego i łaciny młodszą jej córkę, będę miała jednak trochę czasu dla siebie, a przedewszystkiem będę zarabiała pięćdziesiąt dolarów miesięcznie!
I cóż pan powie na taką nieprawdopodobnie wielką sumę? Ona sama tyle zaofiarowała; nie przeszłoby mi przez gardło zażądać więcej, niż dwadzieścia pięć.
Zajęcie moje w Magnoljach (tak się nazywa willa pani Petersonowej nad morzem) będą trwały do pierwszego września; pozostałe trzy tygodnie ferji