Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

nią stronicę, aby przeczytać napis na moim kamieniu mogilnym, obudziłam się. Byłam ogromnie zła! Już, już miałam się dowiedzieć, za kogo wyjdę za mąż i kiedy umrę!... Szkoda!
Prawda, jakie to byłoby ciekawe móc czytać historję własnego życia, opisaną zupełnie wiernie przez wszechwiedzącego autora? Gdyby tak móc ją przeczytać pod jednym tylko warunkiem: że nigdy się jej nie zapomni i że przejdzie się przez życie, wiedząc naprzód dokładnie, jakie każdy nasz krok zrodzi skutki, co się z człowiekiem stanie i kiedy, w jakim dniu i o jakiej godzinie umrze! Jak się panu zdaje, ilu ludzi miałoby w takim razie odwagę przeczytania jej? Lub też, odwrotnie, ilu potrafiłoby oprzeć się ciekawości przeczytania jej, nawet za cenę pozbawienia się na resztę życia niespodzianek, nadziei i ułud?
Życie jest w najlepszym razie wystarczająco jednostajne; tak często trzeba jeść i spać. Wyobraźmy sobie jednak, jak śmiertelnie nudne byłoby, gdyby żadna już niespodzianka nie mogła spaść na nas pomiędzy śniadaniem a obiadem, albo obiadem a kolacją. O, Boże! usadziłam żyda, ale jestem na trzeciej stronicy i nie mogę przecież zaczynać nowego arkusika.
Studjuję w tym roku w dalszym ciągu biologję — bardzo ciekawy przedmiot; przechodzimy teraz system odżywczy. Żeby też pan mógł zobaczyć, jaki miluchny jest skrawek dwunastnicy kota pod mikroskopem!
Słuchamy już wykładów filozofji — ciekawe ale zanadto nieuchwytne. Wolę biologję, bo mogę wpiąć przedmiot dyskusji na arkusz tektury. O, jeszcze jeden kleks! I jeszcze jeden! Moje pióro roni obficie łzy. Przepraszam za nie.
Wierzy pan w wolną wolę? Ja wierzę — bez zastrzeżeń. Zupełnie się nie zgadzam z filozofami, któ-