rzy uważają każdy czyn za bezwzględnie nieunikniony, niemal automatyczny wynik szeregu uprzednich przyczyn. Podług mnie jest to najbardziej niemoralna, jaka być może, teorja — nie możnaby nikogo za nic winić. Człowiek, który wierzy w fatalizm, siedziałby zupełnie bezczynnie, powtarzając: „Niech się dzieje wola Boża“ i będzie siedział tak, aż do końca, aż do śmierci.
Wierzę stanowczo we własną moją wolną wolę, we własną moją możność doskonalenia się — a taka wiara zdolna jest przenosić góry. Zobaczy pan, że stanę się wielką autorką! Ukończyłam już cztery rozdziały mojej nowej książki, a pięć dalszych naszkicowałam.
Czuję sama, że mój list wygląda trochę jak groch z kapustą. Pewnie boli już pana głowa, Ojczulku? Czas skończyć. Zresztą muszę się zabrać do robienia ciągutek. Szkoda, że nie mogę panu posłać paru sztuk; będą doskonałe — z prawdziwej śmietanki i trzech kulek masła.
P. S. Przechodzimy teraz kurs tańców fantastycznych. Wyglądamy zupełnie jak prawdziwe baletnice. Nasze pełne wdzięku piruety budzą ogólny zachwyt.
Drogi, ukochany Ojczulku.
Czy to ma sens? Nie wie pan, że nie daje się jednej osobie siedemnastu prezentów gwiazdkowych? Proszę pamiętać też, że jestem Socjalistką, a pan chce zrobić ze mnie Plutokratkę.
Niech pan pomyśli, jaki miałabym kłopot, gdybyśmy pokłócili się kiedykolwiek! Musiałabym wy-