Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.


24-y czerwca.

Najdroższy Pająkowaty Ojczulku.
Czy praca nie jest przyjemnością? — a może pan nigdy nie pracował? Szczególnie wtedy jest przyjemnością, kiedy to, co robimy, jest nam najmilsze ze wszystkiego na świecie. Pisałam, ile tylko pióro mogło nadążyć, codziennie tego lata i mam jedynie żal do życia, że dni nie są dość długie, abym mogła dać wyraz pisany wszystkim pięknym, cennym i zajmującym myślom, jakie snują mi się po głowie.
Ukończyłam drugą część mojej książki i jutro o wpół do ósmej z rana rozpoczynam trzecią. To najmilsza książka, jaką widział pan kiedykolwiek; tak — doprawdy — proszę się nie śmiać. Nie mogę myśleć o niczem innem. Zaledwie mogę doczekać się z rana chwili, kiedy, po ubraniu się i zjedzeniu śniadania, mogę zasiąść do niej, a potem piszę, piszę, piszę jednym tchem, dopóki nagle nie poczuję się tak zmęczoną, że myśl moja jest jak sparaliżowana. Zabieram wtedy Colina (nowego naszego psa owczarka), hasam z nim po polach i podczas tego zbieram świeży zapas pomysłów na następny dzień. Stanowczo najpiękniejsza to książka, jaką widział pan kiedykolwiek. O, przepraszam, już raz powiedziałam to.
Nie uważa mnie pan przecież za zarozumiałą — prawda, Ojczulku?
Nie jestem zarozumiała, doprawdy; tylko w tej chwili taka jestem rozentuzjazmowana! Może później ochłonę trochę; będę usposobiona bardziej krytycznie i lekceważąco dla mojej pracy. Ale nie, jestem pewna, że nie. Tym razem napisałam prawdziwą książkę. Przekona się pan sam.
Sprobuję na parę chwil mówić o czem innem. Nie pamiętam, czy pisałam panu, że Andrzej i Karusia pobrali się? Oboje pracują jeszcze tutaj, o ile jednak mogę osądzić, małżeństwo nie wyszło żadnemu