Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

Przy drzwiach staruszek odwrócił się i szepnął: — „Był bardzo chory, panienko. Dzisiaj pierwszy raz pozwolił mu doktór usiąść na fotelu. Nie zostanie pani za długo, żeby go nie zmęczyć?“ — Z tonu, jakim to wypowiedział, poznałam, że bardzo musi cię kochać — drogi, poczciwy staruszek!
Potem zapukał i oznajmił: „panna Abbott“. — Weszłam i drzwi zamknęły się za mną.
Po wejściu z jasno oświetlonego hallu taki panował tutaj półmrok, że narazie nie widziałam nic. Potem dostrzegłam wysoki fotel przed ogniem kominka i stojący przed nim stolik z błyszczącą zastawą herbatnią i krzesłem obok. Spostrzegłam też, że wtulony w wysoki fotel, obłożony poduszkami i okryty pledem, siedzi mężczyzna. Zanim zdążyłam powstrzymać go, wstał, chwiejąc się nieco na nogach, oparł się o poręcz fotela i spojrzał na mnie bez słowa...
W tej samej chwili... w tej samej chwili... zobaczyłam, że to byłeś ty! Ale i to jeszcze nie otworzyło mi oczu. Przyszło mi tylko na myśl, że Ojczulek-Pająk, sprowadził cię tutaj, ażeby zrobić mi niespodziankę.
Ale ty roześmiałeś się i, wyciągając do mnie rękę, rzekłeś: — Droga, mała Ago, nie domyśliłaś się więc, że to ja jestem Ojczulkiem-Pająkiem?
W jednej chwili olśniła mnie jasność. O, jak mogłam być tak głupią! Tysiące drobnych szczegółów powinno było, gdybym miała trochę więcej sprytu, odsłonić mi oddawna całą prawdę. Nie byłabym chyba dobrym detektywem, Ojczulku, Jerry!... Jak mam cię właściwie nazywać? Prosiłeś, abym cię nie nazywała panem. Ale tak, po prostu, Jerrym?... To byłoby zbyt poufale, zbyt wielkim brakiem szacunku, a ja przecież muszę mieć dla ciebie szacunek... Byłeś tak długo moim Opiekunem, moim drogim Ojczulkiem!
Spędziliśmy słodkie, najsłodsze w świecie półgo-