wiązał był ścisłe stosunki na dworze Fouquet’a. Do tego towarzystwa przyłączyli się: Boileau, wprowadzony przez Racine’a, i Chapelle, wprowadzony przez Molière’a. Chapelle, był to Anakreon wiecznie podchmielony, niezmordowany wynalazca okazyj do hulanki i zawsze walczący przeciw rozsądkowi przyjaciół, zwłaszcza pod koniec wieczerzy. Surowy Boileau napominał często biesiadników, ale bezskutecznie, a nawet pewnego razu sam uległ pokusie wśród nader zabawnych okoliczności, gdyż Chapelle spoił go podczas kazania o trzeźwości, które satyryk improwizował w ciągu biesiady. To życie hulaszcze omal że nie zakończyło się tragicznie. Podchmieliwszy sobie w Auteuil, czterej biesiadnicy postanowili utopić w Sekwanie wszystkie zawody i smutki tego życia, i byliby dokonali zamiaru, gdyby nie wniosek Molière’a, że ten czyn, odłożony do dnia następnego, będzie jeszcze bardziej bohaterski.
Dla przywrócenia jakiejkolwiek równowagi pomiędzy wydatkami i dochodami, La Fontaine jeździł dość często do Château-Thierry, aby sprzedać jakąś cząstkę swej majętności, i nieraz zabierał z sobą Boileau i Racine’a, a do nich przyłączał się Maucroix, który następnie ciągnął La Fontaine’a do Reims, gdzie następował ciąg dalszy uczt i zabaw. Nasz poeta nie pragnął niczego więcej, bowiem sam powiada:
Nad wszystkie nasze miasta Reims mi się podoba;
Jest to Francyi zarazem chwała i ozdoba.
Pani La Fontaine zniechęciła się tem życiem rozrzutnem i przestała towarzyszyć małżonkowi w wycieczkach do Paryża: rozdział nastąpił nie bez burzy, lecz przynajmniej bez procesu. Racine niejednokrotnie zachęcał swego przyjaciela do zgody; ulegając namowom, La Fontaine pojechał do Château-Thierry i wrócił w dwa dni potem, nie zobaczywszy się z żoną. «I cóż? — pytano — odwiedziłeś żonę? pogodziliście się? — Pojechałem do niej, ale była na nieszporach.» Co za naiwność! wołają bio-