Wtedyś mały był kundlik: ale kto nie z postem,
Prędko zmienia figurę! Jakże służy zdrowie?
— Niczego, «Brysio odpowie
I za grzeczność kiwnął chwostem.
«Oj! oj!... niczego! widać ze wzrostu i tuszy!
Co to za łeb, mój Boże! choć walić obuchem!
A kark jaki! a brzuch jaki!
Brzuch! niech mnie porwą sobaki
Jeżeli, uczciwszy uszy,
Wieprza widziałem kiedy z takim brzuchem!
— Żartuj zdrów, kumie Wilku; lecz, mówiąc bez żartu,
Jeśli chcesz, możesz sobie równie wypchać boki...
— A to jak, kiedyś łaskaw? — Ot tak: bez odwłoki,
Bory i nory oddawszy czartu,
I łajdackich po polu wyrzekłszy się świstań,
Idź między ludzi — i na służbę przystań!
— Lecz w tej służbie co robić? Wilk znowu zapyta.
— Co robić?... dziecko jesteś! Służba wyśmienita:
Ot, jedno z drugiem, nic a nic!
Dziedzińca pilnować granic,
Przybycie gości szczekaniem ogłosić,
Na dziada warknąć, żyda potarmosić,
Panom pochlebiać ukłonem,
Sługom wachlować ogonem;
A za toż, bracie, niczego nie braknie:
Od panów, paniątek, dziewek,
Okruszyn, kostek, polewek,
Słowem, czego dusza łaknie.»
Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.