Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

Lis jemu na to: «W tej kniei, o Wilku!
Nie byłem, rzecze, już od niedziel kilku;
Nie byłem, jak jestem żywy,
Jakem poczciwy!
— Poczciwyś! tak jest: widziałemci nieraz,
Jakeś kradł na poczciwość; ukradłeś i teraz.»
Na tę ich sprzeczkę Małpa nadchodzi.
«Niechże nas ona pogodzi,
Lis rzecze; niech nam pozwoli ucha.»
Stało się: Małpa usiądzie i słucha.
Wilk tedy najprzód induktę wywodzi:
«Wiadomo całemu światu,
Jakiego Lis jest warsztatu;
Jak się układa, jak liże,
Jak chytrze oczyma strzyże,
Jak łże, a gdzie jeno wpadnie,
Kradnie.
Co tylko miałem zwierzyny,
Zginęła: któż złodziej inny?
On tu przebywał w lesie;
On ukradł, on niech odniesie.»
Zaczem Lis, rudym zwijając ogonem,
Replikę dawać jął cygańskim tonem:
«Potwarz i żywa napaść!
Niech promień słońca nie świeci
Na mnie i na moje dzieci!
Gotówem wskróś ziemi zapaść,
Jeśli wiem, jeśli w tym lesie,