A oto dwa węzełki: wybierajcie, dziatki,
Albo ciągnijcie na losy.
— Ja, rzekł Pająk, żyć nie chcę pod wieśniaczym dachem.»
A natomiast Podagra, ujrzawszy z przestrachem,
Że od doktorów pańskie roją się komnaty,
Zdąża z pośpiechem do ubogiej chaty
I włazi kmiotkowi w nogę,
Mówiąc: «Tutaj wygodnie rozgościć się mogę,
Na złość Hipokratesowi;
Bo choć lekarzy w miastach pełno wszędzie,
Żaden w lepiance szukać mnie nie będzie.»
Pająk tymczasem w pałac się sadowi,
Snuje sieci, muchy łowi;
Niedługa radość: szczotka pokojówki
Całą robotę zgarnęła.
Pająk, wygnany z kryjówki,
Znowu bierze się do dzieła,
Nową przędzie pajęczynę
I znów szczotka ją przerywa.
Co dzień, niemal co godzinę
Naprawia wątłe ogniwa,
Daremne trudy: szczotka wciąż w robocie.
Idzie więc do Podagry. Ta już ledwie żywa,
Sarka i płacze na swą straszną dolę.
Kmiotek ją wodził o chłodzie i słocie,
Po drwa do lasu, albo z pługiem w pole,
Bo słyszał, że chcąc pozbyć się choroby,
Trzeba ją dręczyć wszelkiemi sposoby.
Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.