Jakiś król macedoński, co na całą ziemię
Zwycięzkie nałożył pęta,
Rozkazał, aby wszelkie tejże ziemi plemię,
Ludzie i wszystkie zwierzęta,
Ryby, owady i ptaki,
Nawet płazy i robaki,
Słowem, co żyje, przybyło bez zwłoki
W grecką krainę,
Złożyć mu hołd i daninę.
Na tę wieść, strach wielkooki
Przejął, żyjące wśród miłej swobody,
Leśne, powietrzne i wodne narody.
Był to cios niespodziany, grom z jasnego nieba:
Lecz gdzie nie można skoczyć, tam podleźć potrzeba;
Zatem wszystkie zwierzęta zeszły się na puszczy.
Słoń, wybrany prezesem, zagaił obrady:
«Mówcie, rzekł, mili bracia, druhowie, sąsiady!
Niech każdy po kolei swe zdanie wyłuszczy.»
Więc ten i ów, chcąc płynną zajaśnieć wymową,
Zabierał słowo;
Lecz krótko przemowy trwały:
Przyjęto wszystkie wnioski i uchwały,
Bo wszyscy z góry już wiedzieli o tem,
Że muszą, pomimo chęci,
Pójść z pokłonem i ze złotem.
Więc Małpę zgodnie na posła wybrano,
A dla pamięci,
Co miała rzec, napisano.
Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/299
Ta strona została uwierzytelniona.