Żalił się na Przeznaczenie.
Więc Los garbarza daje mu za pana.
Osioł znów skargi zawodzi:
«Brzydka woń skóry na zdrowiu mi szkodzi;
U ogrodnika przynajmniej, co rana
Zdarzyła się jakaś gratka:
Gdy pan nie dostrzegł, tom skubnął z ukradka
Główkę kapusty albo liść sałaty;
Tu, zamiast jadła, biorę tylko baty.»
Znów Los odmianą go darzy:
Poszedł w służbę do węglarzy,
I znowu szemrze, znów rozwodzi żale,
Wtedy Los z gniewem zawoła:
«Kiedyż więc, bydlę bez czoła,
Przestaniesz sarkać zuchwale?
Tobą jednym nie mogę zajmować się przecie,
Bo takich malkontentów jest więcej na świecie.»
Los miał słuszność. Człek zawsze lepszej żąda doli,
A to, co już pozyskał, w niewielkiej ma cenie.
Choćby Jowisz każdego wypełnił życzenie,
Nigdy nas nie nasyci i nie zadowoli:
Chciwi odmiany, codzień żądze mamy nowe,
I nowemi skargami suszymy mu głowę.