Niedość że żył, lecz utył, jako wieprz do jatek:
Gdy Szczur poświęca Bogu dni swoich ostatek,
Bóg Szczurowi nie skąpi powszedniego chleba.
Raz, jakieś szczury podróżne
Stają u drzwi pustelni z prośbą o jałmużnę.
Byli to wysłannicy szczurzego narodu
Do państw sąsiednich, o posiłki zbrojne;
Albowiem koty rozpoczęły wojnę;
Obległy Szczuropolis; lud umierał z głodu,
I dla tego, z przyczyny nazbyt ciężkich czasów,
Posłom na drogę nie dano zapasów.
Żądali mało, wiedząc że szczurów stronnicy
Za dni kilka pospieszą na odsiecz stolicy.
«Najmilsi bracia! szlachetni posłowie!
(Pustelnik skromnie odpowie)
Jam już umarł dla świata; w pokorze i skrusze
Dręczę ciało, by zbawić moją grzeszną duszę;
W czemże więc, sam ubogi, dopomódz wam mogę?
Pomodlę się nad wami i pobłogosławię:
Stwórca prośb pokutnika wysłucha łaskawie
I opatrzy was na drogę.»
To powiedziawszy namaszczonym głosem,
Posłom drzwi zamknął przed nosem.
Kto jest tym szczurem? — Mnich? — Nie. — Więc któż przecie?
— Nie mnich bynajmniej; wszak na całym świecie
Szeroko słynie dobroczynność mnisza:
Jam miał na myśli derwisza.