Ziszczeniem żądz wszelakich nadzieja nie mami?
Rolnik, po krótkiej z małżonką naradzie,
Żąda dostatków. Wnet skarbów bogini
Zsyła dostatek w spichrzu, w polu, w sadzie,
I hojną dłonią trzosy złota kładzie
Do pustej przez lata skrzyni.
Dopieroż praca, kłopoty i smutki!
Rządzić, doglądać, pisać i rachować;
Chociaż wstają ze świtem, każdy dzień za krótki;
Nie sposób od złodziei skarbów upilnować;
Ten i ów magnat pożycza pieniędzy,
Król uciążliwe nakłada podatki.
«Zabierz, chochliku, wołają, co prędzej
Zabierz od nas te dostatki!
Niech wróci złota mierność, zwiastunka spokoju,
Rodzicielka wesela, towarzyszka cnoty!
Żądamy dawnej pracy, w ubóstwie i znoju,
Dawnego szczęścia i dawnej prostoty!»
Powraca złota mierność, a z nią dni swobody:
Rolnik, szczęśliwy, z chochlikiem i żoną
Śmiał się ze swojej przygody;
Lecz widząc, że dwa pierwsze życzenia spełniono,
Bez żadnej dla nich korzyści,
Z trzeciem mieli dość kłopotu:
A chochlik już skrzydełka otwierał do lotu.
«Mówcie, rzekł: czego chcecie, natychmiast się ziści.
— Więc daj nam skarb, odrzekli, skarb największy w świecie:
Daj nam mądrość prawdziwą; to życzenie trzecie.»