Teleskop im przyniesiono
I ustawiono
Wprost na tarczę księżycową.
Patrzy jeden, drugi, trzeci:
Co to jest? księżyc nie świeci!
Widać tylko z tarczy całej
Rąbek mały.
Czyżby jakim przypadkiem, panowie gwiazdarze
Zapomnieli zaćmienia wpisać w kalendarze?
Dopieroż byłoby śmiechu
Z majstrów książkowego cechu!
Znowu patrzą: cuda! dziwy!
Co to znaczy? w górnej sferze
Jakieś zwierzę!... przez Bóg żywy,
Na księżycu widać zwierzę!
Patrzą znowu: czy to Szatan?
Słoń, Krokodyl lub Lewiatan?
Nie... to postać jakaś nowa:
Gruby kark, olbrzymia głowa,
Przy paszczy sterczą wąsiska,
Ogon pół księżyca kryje...
Strach!... takiego dziwowiska
Nikt nie oglądał, jak żyje.
Więc zimne trzęsą ich dreszcze
I śmiertelna dręczy trwoga:
Co to będzie: głód? pożoga?
Może co gorszego jeszcze!
Może z wojną, na te niwy
Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/536
Ta strona została uwierzytelniona.