Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/580

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie pomnę, jak się zwali; więc ochrzczę tymczasem
Jednego z nich Damonem, drugiego Pityasem;
Bo te imiona, jak wiecie, u Greków,
W dziejach przyjaźni słynęły od wieków.
Pewnego razu, o północnej porze,
Pityas opuszcza swe łoże
I drżący, wybladły z trwogi,
W Damona pospiesza progi,
Rozbudza służbę. Ockniony łoskotem
Powstał przyjaciel, wziął kiesę ze złotem,
Miecz ostry przypiął do boku,
I rzecze: «Powiedz, najmilszy Pityasie,
Z jakiej przyczyny, w tak niezwykłym czasie
Mojemu zjawiasz się oku?
Zkąd twoja bladość i trwoga?
Możeś w potrzebie? przynoszę ci złoto.
Może obelgę chcesz obmyć w krwi wroga?
Mam oręż: chodźmy. — Dzięki ci, Damonie,
Odparł przyjaciel, wiem ja, że z ochotą
Stanąłbyś w mojej obronie;
Lecz nie dla tego w nocy cię nachodzę.
Ledwie zasnąłem, aż oto
Zjawiłeś mi się z twarzą smutną i zbolałą;
Więc jak najrychlej przybiegłem tu, w trwodze,
Czyli się tobie co złego nie stało.»

Który z nich bardziej kochał? Trudne to pytanie
Dla Europy nazawsze zagadką zostanie.