Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/612

Ta strona została uwierzytelniona.

Na Styks przysięgła i bramy Piekła,
Że świat do szczętu wypleni.
Lecz Jowisz chmurnem przyjął obliczem
Wieść o tak strasznej przysiędze,
I znów do Piekieł odprawił z niczem
Okrutną i mściwą Jędzę.
Natomiast gromów ognistych pęki
Na krnąbrne rzucił narody;
Lecz grom, z ojcowskiej wypadłszy ręki,
Zahuczał — i zgasł bez szkody.
Ludzie, tą łaską rozzuchwaleni,
Znów w błędy popadli stare.
Olimp jął szemrać. «Kiedyż się zmieni
Twa groźba w przykładną karę?
— Przysięgam na to, Jowisz odpowie,
Że nowe zgromadzę strzały:
Te nie zawiodą już, o Bogowie!
W pustynię świat zmienię cały.
— Próżno się łudzisz, odrzekły Bogi;
Niegroźną jest ojca ręka:
Ciosy jej słabe, choć wyrok srogi;
Tych ciosów świat się nie lęka.
Jeżeli ludzkość ma być skarana
Za tyle wieków niecnoty,
Wezwij Cyklopów, wezwij Wulkana,
Niech inne ukują groty.»
Podjął się pracy Wulkan ochoczy
I ukuł piorun dwojaki: