Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/642

Ta strona została uwierzytelniona.

Może nie wierzysz? — Owszem, wierzę, wierzę.»
W kilka dni, kupiec zwabia pokryjomu
Dziecię sąsiada, chowa je w swym domu,
Poczem ojca uprzejmie prosi na wieczerzę.
«Ach! rzecze sąsiad z płaczem, wybacz mi łaskawie,
Ale nie mnie dziś myśleć o zabawie;
Syna, com kochał nad życie,
Syna ktoś porwał mi skrycie!
— Wiem, odparł kupiec, o twojej przygodzie,
Bo właśnie wczoraj, o słońca zachodzie,
Widziałem, że wielka sowa
Uniosła w szponach twe dziecię.
— Sowa? co też waszmość plecie!
Zaiste rzecz arcy nowa:
Zkądżeby jej mocy stało
Porwać chłopaka, tak jak myszkę małą!
On byłby raczej mógł dać rady sowie.
— Dla czegoż wątpisz? kupiec na to powie:
W mieście, gdzie centnar żelaza szczur zjada
(Jak naprzykład u sąsiada),
Nie dziw, że sowie udźwignąć się zdarzy
Chłopca, co ledwie pół centnara waży;
Ani to, ani tamto cudu nie stanowi.»
Pojął sąsiad, co znaczy potworna baśń taka:
Oddał żelazo kupcowi,
A ten mu wtedy oddał jedynaka.

Kiedy o kłamstwie mowa, jedno jeszcze wspomnę.