Iluż to pokrzywdzonych o pomstę nie woła!
Tysiące szczurów, myszek, wróbli i skowronków,
Kur, kogutów krzykliwych, potulnych kapłonków,
Kaczek, gęsi et caetera,
Wszystko to wciąż bezkarnie Kot i Lis pożera.
Otóż, ci dwaj urwisze, idąc lasem, siedli,
I, co który miał w torbie, gdy na popas zjedli,
Kot zaczął sobie drzemać i mruczyć pacierze.
«Ej, co tam! Lis zawoła, niech cię sen nie bierze;
Lepiej zacznijmy gawędkę!
Wiesz co, bracie, ja mam chętkę
W zręczności z tobą się zmierzyć;
Bo ani zechcesz uwierzyć
Moim talentom, przymiotom,
Ile ja sztuk posiadam, nieznanych wam Kotom.
— Co do mnie,
Ja tylko jednę umiem, odpowie Kot skromnie.
— Co tam, jednę!» Lis krzyknął. Wtem słychać psią wrzawę:
Strzelcy robili obławę,
I w oka mgnieniu, psów gończych gromada
Kota i Lisa opada.
«Brońże im się więc teraz, twojemi sztukami!»
Rzecze Kot; a sam szczutka dawszy psu łapami,
Świsnął na drzewo i usiadł na szczycie.
Tymczasem Lis w obrotach, by ocalić życie,
Nuż się kręcić, zwijać, zmywać,
Z jamy w jamę przesmykiwać,
Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/682
Ta strona została uwierzytelniona.